Wybory w eRepublik - obecne wady i możliwości zmian.

Day 676, 11:35 Published in Poland Poland by Drzewiec

Witam,

Artykuł, który właśnie czytacie zawiera moje przemyślenia na temat obecnego wyglądu wyborów i bajanie na temat tego, jak mogłyby one wyglądać w alternatywnej rzeczywistości. Bajanie, jak to bajanie – zbyt wiele wspólnego z realizmem nie ma, ale interesujące być może 😉.

Wybory to dzień ciekawy – dla kandydatów, szefów partii i grupy graczy, która naprawdę się polityką w eRepie interesuje. Biorąc pod uwagę, że nasz polski naród świadomością polityczną nie grzeszy w świecie realnym, trudno się spodziewać, żeby ogromna rzesza ludzi w eRepublik maniakalnie czytała prezentacje, programy i zastanawiała się, czy lepsza jest propozycja 3%, czy 5% podatku income na gifty. Nie mówię, że to coś złego, ale zdecydowana większość graczy eRepublik chce po prostu posiedzieć na stronie po 10 minut dziennie, kliknąć, co ma do kliknięcia, zawalczyć 5 razy i zająć się czymś ciekawszym. Czasem dołączy do partii, bo ładnie wygląda ikonka w profilu, ale żeby zarejestrować się na partyjnym forum, czy wchodzić na kanał IRC – to już nie.
Jeśli ktoś ma więcej czasu, determinacji i politycznej świadomości to na ogół zamiast siedzieć z boku, sam angażuje się w działania najbliższej mu światopoglądowo partii. Tak jest ciekawiej i zdecydowanie bardziej opłacalnie, otwierają się nowe możliwości i tylko w ten sposób można zostać KBW (Kimś Bardzo Ważnym).

Jest oczywiście grupa, być może dość spora, która nie uczestniczy aktywnie w życiu politycznym, a w czasie każdych wyborów interesuje się kandydatami, by wybrać tego najodpowiedniejszego, mądrze piszącego i aktywnego. Ale nawet Ci ludzie nie zaprzeczą jednemu faktowi – o rozdziale mandatów w kongresie decyduje nie jakość, a wielkość partii i liczba znajomych jej członków.

Nie chcę uogólniać i nie mam wątpliwości, że duża część kongresmenów wybierana zostaje dzięki swoim programom, czynom, czy ogólnej sławie w eRepublik, bez niczyjej pomocy. Ale z bliska obserwując wybory i widząc, jak poparcie dla niektórych wzrastało o około 100% w ciągu kilkudziesięciu minut, dodatkowo przeczytawszy artykuł Adiosa, wysnuć mogę jeden wniosek – często liczy się coś innego niż program.

Są dwa sposoby na pewne uzyskanie mandatu. Pierwszy to dołączenie do pewnej potężnej partii, dysponującej dużymi funduszami i wielką liczbą członków, którzy gotowi są spełnić życzenia szefostwa, polecieć do podanego regionu i zagłosować na określonego kandydata.
Organizacja wyborów to rzecz powszechna w każdej partii i byłbym hipokrytą, gdybym ją potępił – jako członek jednego ze stronnictw sam wiem, jak kolosalne znaczenie ma wysyłanie chętnych do pomocy ludzi do określonych regionów, by efektywnie wykorzystać każdy wolny głos. Tyle, że to nie jest sprawiedliwe. Nie jest uczciwe, że członek AAA ze świetnym programem przegrywa z kandydatem BBB, który nawet nie wstawił swojego programu tylko dlatego, że BBB miało pod ręką 20 ludzi, którzy bez słowa komentarza polecieli do danego regionu i oddali głos na kandydata wskazanego przez partię. Nie jest sprawiedliwe, że partia w ciągu dnia rozsyła sto biletów, by przepchnąć ludzi, którzy najwyraźniej nie cieszą się wielką sympatią tych, których zdanie powinno liczyć się najbardziej – zwykłych wyborców. Dzieje się tak, bo sterowanie wyborami przez partię to jedyny skuteczny sposób na uzyskanie dobrego wyniku. Żadne ugrupowanie nie zostawi wyników ślepemu losowi i osądowi wyborców – skoro gra pozwala na pokierowanie głosami, każda partia wykorzysta to na tyle, na ile może.

Drugi sposób to wzięcie sprawy w swoje ręce i indywidualne działanie na rzecz własnej elekcji. Można to robić na różne sposoby – pierwsza to poproszenie o głosy swoich własnych, realnych znajomych. Ten sposób wydaje mi się być najbardziej uzasadniony moralnie. Jeśli ktoś jest zaproszony przez nas do gry, zna i rozmawia z nami, to jest czymś naturalnym, że chce oddać swój głos na nas – na mnie też zagłosowało 3-4 znajomych i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Dalej zaczynają się „sposoby moralnie niepokojące”. Najprostsze jest kupowanie głosów – znajdujesz kogoś z wolnym głosem przez forum, IRCa, czy PMkę i proponujesz mu ładną sumkę jedynie za oddanie głosu. Dla wyborcy opłacalne – skoro nie interesuje się politykę to czemu nie zarobić? Dla kandydata z zasobnym portfelem – świetna droga do elekcji bez względu na partię i rzeczywistą popularność.

Kolejna droga wymaga więcej trudu i przynosi trochę dobra dla społeczeństwa – tylko pobudki są paskudne. Grasz dobrego wujka, łapiesz pod skrzydła jak najwięcej graczy, rozdajesz chleby, gifty, bronie, wysyłasz wszystkim porady – a w dniu wyborów PMkę z prośbą o głos i propozycją wysłania „podopiecznemu” biletu (pewien znany kongresmen był w tej kwestii na tyle bezczelny, że swój elektorat kierował po bilety do ePajacyka – brawo!). Nie jest niczym dziwnym, że taki młody gracz poleci i zagłosuje – skoro jego opiekun zrobił dla niego tyle dobrego to czemu nie odwdzięczyć się tym jednym głosem?
Tu pojawia się pytanie – czy jest w tym coś złego? Skoro pomaga, to czemu ma nie zostać wynagrodzony? Moim zdaniem – to jest złe. Taka pomoc to jednocześnie cyniczne wykorzystanie młodego gracza i zdobycie głosu bez względu na prezentowane poglądy i dyspozycje do pracy w kongresie, w końcu ktoś może być dobrym opiekunem i beznadziejnym politykiem. A jeśli do tego – tak jak niektórzy – udajemy Mentora, mimo, że nim nie jesteśmy, to po prostu bezczelnie oszukujemy nowicjuszy .

Pomoc dla graczy jest świetna – róbmy ją, reklamujmy się, działajmy. Ale miejmy jednocześnie honor i nie spamujmy skrzynek osób, którym pomagamy, prośbami o vote`y. I tak istnieje duża szansa, że ci, którym kiedyś pomogliśmy, w wyborach pomogą nam – bezinteresownie.

Diagnoza: wybory. A recepta…

Przyszła pora na bajanie. Zdiagnozowałem – być może nietrafnie – główną bolączkę wyborów, czyli rozmaite sposoby manipulacji ich wynikami. Teraz pytanie: co zrobić by zminimalizować, a może nawet zlikwidować wyborcze problemy?

Sposób pierwszy: tajność głosowania

Mówi się o tym powszechnie i często, chwilę po rozpoczęciu przeze mnie pisania tego artykułu zobaczyłem art Buzzy`ego. Polecam zajrzenie i podpisanie listu otwartego.

Pytanie – co by dała tajność głosowania? Zapewne dużo. Przede wszystkim bardzo utrudniłaby sterowanie wyborami przez partie polityczne. Oczywiście większe stronnictwa mogłyby podjąć próby przyznania aktywnym członkom partii wyborczych instrukcji, ale skuteczność takich działań nigdy nie byłaby pewna. W takim systemie najbardziej liczyłoby się zdanie wyborców – co jest największą zaletą i wadą tego systemu.

Dlaczego wadą? Bo przy zachowaniu dotychczasowej formuły 6 kandydatów na region sytuacja mogłaby przedstawiać się następująco: popularny kandydat z pierwszego miejsca danej listy otrzymują ogromną ilość głosów, a kolejni – bardzo małą. Typowy członek AAA bez instrukcji z góry głosowałby na pierwszą z brzegu osobę na liście swojej partii. Co z tego, że dostałaby ona 5 razy więcej niż potrzeba do mandatu, skoro reszcie kandydatów mogłoby zabraknąć kilku głosów do elekcji? W obecnym systemie osoba z odpowiednią ilością głosów ustawia sobie w avatarze nick kandydata, na którego należy głosować, a przy wprowadzeniu tajności głosowania sytuacja mogłaby potoczyć się bardzo różnie. Bardzo silny kandydat mógłby paradoksalnie osłabiać partię przez zebranie ogromnej liczby głosów, czyli zabranie ich swoim partyjnym kolegom.

Jest sposób, by i temu zaradzić. Ciężko mi sobie wyobrazić wprowadzenie go w eRepublik, ale jest, choć ma inne wady. Nazywa się

wyborami proporcjonalnymi.

W tym momencie odchodzimy od rzeczywistości i bawimy się w snucie nierealnych teorii.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda prosto. Tak jak obecnie najpierw wybieramy partię, później oddajemy głos na jej przedstawiciela. Tyle, że głosy zliczane są inaczej niż obecnie – zamiast bezpośrednio przyznawać je kandydatom w pierwszej kolejności otrzymują je partie, a dopiero w drugiej ich członkowie. Ten sposób zmusza szefów partii do promowania większej ilości ludzi ze swojej partii i wystawiania maksymalnej liczby kandydatów – nie wystarcza tylko jeden popularny polityk, trzeba mieć silną listę.

Rozdzielanie mandatów mogłoby odbywać się podobnie, jak w prawdziwej Polsce, choćby przez zastosowanie metody D`hondta. Wyjaśnię krótko jak to działa – gra zliczałaby liczbę głosów oddanych na każdą partię, a następnie dzieliła uzyskane rezultaty przez co najmniej tyle kolejnych liczb naturalnych, ile jest w danym okręgu mandatów do zdobycia. Największe uzyskane w ten sposób wyniki oznaczałyby miejsca w kongresie. Gdyby z tego wyliczenia partii przypadły 2 mandaty to zdobyłoby je dwóch kandydatów o największej ilości głosów na liście. Do tego mogłyby dojść dzikie karty, funkcjonujące tak jak teraz, czyli dające dostęp do kongresu nieuwzględnionym w tych wyliczeniach. Przy równym wyniku dzielenia mandat przypadałby partii o większej liczbie głosów.

Jeśli brzmi skomplikowanie to zilustruję ten system tabelką:



Aby pokazać, jak wyglądałoby w eRepie postanowiłem zilustrować, jak podzieliłyby się mandaty według systemu proporcjonalnego w Małopolsce. Należy pamiętać, że to tylko gdybanie – ten system miałby sens tylko przy wyborach tajnych, a te były jawne, więc to tylko symulacja… Dlatego też nie tworzę takich wyliczeń dla całego kraju, a dla jednego, przykładowo wybranego regionu.



W systemie proporcjonalnym kongresmenami zostaliby: CineQ, halifax18, anulkaczarna, Joanna d`Arc, sagittarius i Tytanowy Janusz. Widzimy, że przy takich wyliczeniach wielkiego znaczenia nabierają Ci mniej popularni kandydaci, którzy mogą dać partii choć kilka głosów, a Ivan1 traci miejsce w kongresie na rzecz Joanny d`Arc, choć przy obecnym systemie wygrywał z nią liczbą doświadczenia.

Jeśli Was to interesuję mogę przeprowadzić symulację w skali całej Polski – póki co starczy jeden region, by pokazać, jak mogłoby to wyglądać.

Zalety – większe znaczenia dla partii mniej popularnych polityków, gratyfikacja dla prezesów za wystawianie wielu kandydatów. Wady – dziwna sytuacja, w której kandydat o większej liczbie głosów przegrywa z kimś o mniejszej, bo ma mniej popularną partię i osłabienie w wyborach pozycji człowieka, która jednak powinna być najważniejsza. W połączeniu z tajnością głosowania mogłoby być ciekawie. Czy uczciwiej? Oceńcie sami.



Zniszczył laptopa, bo przegrał wybory w eRepa