Drodzy kongresmeni:

Day 1,133, 10:37 Published in Poland Poland by Latajacy Potwor Spaghetti


Pozwolę sobie zadać pewne pytanie: Co to do cholery jest?


Jaki jest cel tego cyrku na kółkach? Pokazanie kto tu rządzi? Foch na Rumunię? Destabilizacja EDENU? A może chęć zabawienia się i patrzenia jak inni uprzątają gnój jaki rozrzucacie?


"Nie odchodzimy z EDENu, pokazujemy tylko, że nie będziemy współpracować z Rumunią."
Zaraz zaraz, był taki fajny tekst, jak to leciało? Ach tak, EDEN=Rumunia? Czy tego chcemy czy nie, to Rumuni mają w tym sojuszu największy autorytet, i to po ich stronie będą wszyscy stali(zresztą już tak jest, polecam przejrzeć komentarze np. Chorwatów pod artykułem Bogdana_L). Już teraz jesteśmy postrzegani jako drugi Junior. Jest z czego cieszyć mordę.


Odgrażacie się, że jeśli pojawi się propozycja sojuszu z Węgrami, to bez wahania będziecie głosować na TAK. Pytanie: Co nam to da? Jajco. Jeszcze raz zamanifestujemy głupotę kongresu, Rumunia wykorzystując swoją pozycję narzuci EDENowi prowadzenie wobec nas polityki niechęci(co nie będzie trudne biorąc pod uwagę sytuację na Bałkanach), Węgrzy podyktują konkretne warunki, których nie będziemy mogli spełnić(bo będzie w nich na przykład wymóg zachowania neutralności w konflikcie serbsko-chorwackim. No chyba, że z Chorwacją też nie przedłużycie MPP...). Co dalej? Przyjdziemy(a właściwie prezydent przyjdzie, bo to w końcu on odpowiada za kraj przed innymi państwami, nie czterdziestu przygłupów z przerośniętym ego) do EDENu(czyli do Rumunów) z podkulonym ogonem i będziemy prosić o przebaczenie. Przygarną nas, w to nie wątpie, ale będziemy mieli taki wpływ na działania sojuszu jak Bułgaria.


Dlaczego dłuższe bytowanie w sojuszu z Węgrami jest nierealne? Oprócz powodów, które pośrednio wymieniłem wyżej dochodzą kolejne. Wróćmy do kwestii Chorwacji. Co jeśli znowu będzie jej grozić wymazanie? Pewnie będziemy jej bronić. Nie jest to jednak na rękę najbliższemu sojusznikowi Węgier, Serbii, która wiedzie prym w Phoenixie i jej interesy zawsze będą ponad jakimiś kuriozalnymi przyjaźniami. Czyli może jednak powinniśmy bić sobie w Niemczech udając, że nie widzimy, jak banda z Phx kopie dawnego sojusznika, który dla nas zrobiłby wszystko? Tak przynajmniej było kiedyś. Ale czy po tym, jak w początkach V2 siedzieliśmy z założonymi rękami i patrzyliśmy, jak jest pożerana przez Słowenię, Węgry(sic!) i Serbię, oraz po niedawnych wydarzeniach w Istria and Kvarner nadal wierzą w "niezniszczalność" polsko-chorwackiej przyjaźni? Śmiem wątpić. Nie raz nie dwa pokazaliśmy, że stać nas co najwyżej na piękne słowa w artykułach, ale nie przekłada się to na nic konkretnego. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że ta przyjaźń umarła po demotowym BB. A teraz z chorwackiego punktu widzenia strzelamy focha/wbijamy nóż w plecy Rumunii, państwu, które, przynajmniej w kwestiach militarnych, ich(Chorwatów) jeszcze nigdy nie zawiodło, a jakieś wojny TO'erów w Czechach niewiele ich obchodzą. Co w takiej sytuacji ma myśleć przeciętny Chorwat? Bezgranicznie ufać Polsce, której rząd, kongres i obywatele zostawiają niewybredne komentarze pod artykułami Bogdana, czy raczej pójść za Rumunią, która bądź co bądź nie odwala numerów w stylu " z tymi przedłużymy sojusz, a z tymi nie, bo przeszkadzają nam w zabawie w SimCity w Bananowej Republice Czech".


Bardziej prawdopodobne jest to, że skończy się na obopólnym flejmie, po czym każdy wróci do swoich spraw. Rumunia do zabaw z Węgrami, a my do kasowania po raz enty Niemiec. Pozostanie niesmak, wzajemne uprzedzenia, nieufność i smrodek po tym, jak nawaliliście do stosunków między nami ten gnój. Pogratulować.


P.S
Pozdrawiam konfisia, który zaraportował poprzedni art. Prawda w oczy kole, nie?