∞ Mała apokalipsa, czyli reforma służby zdrowia

Day 847, 13:07 Published in Poland Poland by Tomator
http://tomator.pl/kleps/klepsydra.jpg" align="left" width="153" height="250">http://tomator.pl/kleps/kleps.jpg" width="220" height="104">http://tomator.pl/kleps/ydra.jpg" width="177" height="104">Ściereczka pachniała olejem lnianym, gdy stygnące żelazko cykało miarowo. Świeżo wyprasowany mundur świetnie prezentował się w lustrze. W kaburze tkwił wypolerowany do połysku pistolet, z pewnością czyściejszy niż wtedy, gdy opuszczał linię produkcyjną. Mężczyzna zasalutował sam sobie, strojąc minę, której powinny się przestraszyć przynajmniej dwie dywizje piechoty oraz pluton czołgów. Uniesiony dumą kącik ust nadał twarzy pozór przekornego uśmiechu, błysk w oku pieczętował zadowolenie z siebie. Szedł na wojnę. Znowu. Jak co dzień.

Mission impossible
http://matrix82.altervista.org/The%20Matrix/Special%20Fx/Neo%207.jpg" align="right" width="200" hspace="3">Walczył dzielnie, a lokalizacja na zawsze pozostanie tajemnicą. Gdyby go złapano, nie znają go, tak powiedzieli. Ale nie dał się złapać, zrobił, co trzeba. James Bond mógłby się od niego uczyć. Hitman, zwany numerem 47, mógłby mu tylko zazdrościć. Ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a on nie był kuloodporny, a i sztuczki Neo nie były w jego stylu. Ryzyko było wpisane w misję, a jej ostatnim punktem była zawsze wizyta w szpitalu, gdzie zaszywano rany, przyszywano odstrzelone kończyny i rozmasowywano stłuczenia.

Pierwsza krew
Izba przyjęć była ta sama co zwykle, pielęgniarka powitała go standardowym spojrzeniem i http://img.audiovis.nac.gov.pl/SM1/SM1_42-X-246-18.jpg" align="left" hspace="3">przygotowała kartę pacjenta. Wszystko wyglądało niby jak dawniej, oddział chirurgii urazowej pracował nawet jakby sprawniej, gdyż kolejka oczekujących wydawała się mniejsza. Wyczuć jednak można było pewne napięcie, które zdawało się narastać, a powietrze było gęste. Gdyby puścić siekierę, pewnie zostałaby w miejscu, metr nad ziemią. Można by wówczas powiedzieć, że coś wisi w powietrzu. Pacjent, który właśnie wyszedł z gabinetu zabiegowego, a właściwie to został wyprowadzony pod ręce przez dwóch rosłych pielęgniarzy, miał świeży szew na łuku brwiowym, ale rana wyzierająca spod rozdartej nogawki wyglądała nieciekawie. Ciągniony po podłodze czubek buta pozostawiał za sobą czerwoną smugę. Krew.

Tańcowała igła z nitką
http://img.photobucket.com/albums/v231/fapreece/NAMES%204%20U/Mousemats/surgeon_5.gif" align="right" height="200">Lekarz w białym kitlu zmienił gumowe rękawiczki i poprosił o zajęcie miejsca na kozetce. Pielęgniarka nawlekała nić na zakrzywioną, chirurgiczną igłę, wydobytą właśnie z hermetycznego opakowania. Sterylna strzykawka ze świeżą igłą wprowadziła w tkankę wokół ran środek znieczulający, a kierowane wprawną ręką szczypce wydobyły z ciała pacjenta cztery pociski, które z głuchym stuknięciem zajęły miejsce w słoju w trzech czwartych zapełnionym ołowianymi kulami, nieregularnymi odłamkami granatów i szrapneli oraz grotami strzał. Chirurgiczna nić usunęła z grubsza nieciągłości skóry.

Bo człowiekowi to zawsze mało
- Doktorze, tu jeszcze, gdyby doktor mógł spojrzeć...
- Spojrzałem.
- No i co?
- No co ma być? Dziura.
- Właśnie.
- Ale chyba niedzisiejsza. Jakaś gangrenka tu się widzę zaczyna.
- No tak, to wczorajsze. Lekarz mi tylko kulę wyjął i nie zaszył, bo się skończyły punkty NFZ. Ale dzisiaj miałem mieć zaszyte.
- Nie, absolutnie. To jest stara rana, musiałbym otworzyć, przeczyścić, dać antybiotyk. Nie ma punktów.http://silverdocs.com/media/images/films/lg/The-English-Surgeon-large.jpg" align="right" hspace="3" width="200">
- Jak to nie ma punktów?
- Cięcia. Admin obciął finansowanie służby zdrowia. Łatamy tylko świeże rany.
- To może chociaż to...?
- Co mi pan tu spodnie ściąga?! A, to. Oj... Siedząca praca?
- Kombajnem jeżdżę, to siedzę. Przecież nie będę wisieć.
- Spokojnie, niepotrzebny ten sarkazm. Pewnie boli, co?
- Ehe...
- Niestety, nic nie poradzę. Nie ma punktów, nawet posmarować maścią nie mogę. Można by było spróbować na proktologii...
- Ale...?
- Ale są cięcia, jak już mówiłem. Właśnie likwidują oddział. Będzie tam teraz piekarnia.
- Super. To jak ja się teraz w takim stanie w robocie pokażę?
- Właśnie po to robią piekarnię. Ku pięć. Teraz ludzie będą się leczyć w własnym zakresie, chlebem z ziołami i ziarnami piasku.
- Piasku?
- Do usuwania kamienia z zębów. Dla zdrowotności.
Dwaj pielęgniarze przy drzwiach wyraźnie zaczynali się niecierpliwić. Pielęgniarka piłowała paznokcie.

Szefie...
http://www.funnymail.co.za/wp-content/uploads/2008/06/secretary.jpg" width="200" align="left">Przed gabinetem prezesa siedziało już osiem osób, jeśli nie liczyć sekretarki, która byłaby dziewiąta, ale stała przy ekspresie do kawy. Gdy filiżanka napełniła się pachnącym naparem, a powietrze wypełniło się jego wonią, wszyscy wzięli głębszy oddech. Kobieta skierowała się do obitych wygłuszającą materią drzwi i bez pukania, które i tak nie miałoby żadnego sensu, weszła do środka. Zanim je za sobą zamknęła, dało się słyszeć "Panie prezesie, są już wszyscy". Po kilku minutach pojawiła się znowu, trzymając pustą filiżankę. Łyżeczka wygięta była w jakiś niepowtarzalny kształt przypominający klucz wiolinowy.
- Pan prezes prosi do pokoju konferencyjnego.
Zgromadzeni powstali z miejsc, a sekretarka ponownie zajęła miejsce przy ekspresie wziąwszy z szuflady nową łyżeczkę.

Kit z igrzyskami, chcemy chleba!
- Czego wy ode mnie chcecie?
- Szefie, krótko mówiąc, kasy - powiedział mężczyzna z podbitym okiem tak zapuchniętym, że patrzeć mógł tylko drugim.
- Panie Mietku, pan może niech się zastanowi, co pan mówi. Przychodzi pan do pracy w stanie połowicznego rozpadu i żąda podwyżki?
- To nie tak jak szef myśli! - wyrwał się człowiek z ręką na temblaku.
- Tylko jak? Rysiek, popatrz na siebie! Co ja mam myśleć?
- To nie nasza wina - ręka kolejnego dyskutanta zawinięta w przesiąkający krwią bandaż robiła groteskowe wrażenie.
- Tylko czyja? Zenek? Co wam się wszystkim dzisiaj stało?
- Oni mają rację, panie prezesie - powiedziała sekretarka wnosząc kawę. Postawiwszy filiżankę przed szefem udała się kulejąc ku najbliższemu wolnemu krzesłu - Skręciłam nogę. To przez te wysokie szpilki, które szef mi każe nosić. Mietek wczoraj spadł z konia, gdy objeżdżał posiadłość, Rysiek spadł z ciągnika, a Zenek miał szczęście, że jego przygoda z młockarnią nie skończyła się gorzej.
- Właśnie - dodał Zbigniew, który siedział dotąd cicho, trzymając lewą dłoń pod prawym ramieniem - O wydajności to każdy marzy, ale jak się człowiek spieszy, to łatwo o błąd. Wczoraj przygniotła mnie belka słomy, mam złamane dwa żebra.
- Michał, to nie możecie iść do lekarza? - zapytał prezes, będąc bliskim irytacji.
- Możemy, panie prezesie. Tylko, że oni teraz tylko łatają świeże dziury po kulach.
- Ale co ja mam do tego?http://localcrank.files.wordpress.com/2009/07/ist2_4414731-sliced-bread.jpg" width="200" hspace="3" align="right">
- Potrzebujemy pieniędzy - powiedział Mieczysław.
- Na chleb - dodał Zenon.
- I na dach nad głową - przypomniał Ryszard.
- Bez tego nie damy rady, panie prezesie - westchnęła sekretarka.
- Ta robota nas wykończy - podsumował Michał - Albo szef obniży wymagania, albo podniesie nam płacę, bo długo nie pociągniemy. Uzyskanie takiej jakości bez możliwości regeneracji nas zabije.
- O czym wy mówicie?!
- Nie czytał szef zakładowej gazetki? Wisi na korytarzu!
- Gazetki?! Gazetek wam się zachciało? Łelnes boksa trzeba było sobie kupić!
- To ma sens - zgodził się Michał - Niech nam szef płaci golda dziennie, to będziemy sobie łelnes boksy kupować.
Zgromadzeni roześmiali się po części ponuro, a po części szyderczo. Jedynie prezes stał czerwony, kalkulując pospiesznie, ile kosztuje walka z chorobami zawodowymi pracowników jego firmy. Starł się przewidzieć najbliższe i dalsze ruchy cen produkowanych u niego towarów oraz tych potrzebnych do życia pracownikom i przekalkulować, czy za tydzień nie będzie sam musiał poszukać sobie pracy w firmie, z której zapłata nie wystarczy na chleb. Zaczynał rozumieć sytuację pracowników, lecz nie mógł dać tego po sobie poznać. Tylko socjalizmu mu w firmie brakowało.
- Koniec zebrania. Proszę wracać do pracy. Za dzisiejsze niedyspozycje w drodze wyjątku nie wyciągnę konsekwencji. Jutro o 12 spotykamy się w tym samym miejscu.
Udało mu się nie zakaszleć. Ostatnie polowanie dawało o sobie znać zapaleniem oskrzeli. Jemu też lekarze odmówili pomocy. Kazali się zdrowo odżywiać. Świat się kończy!

http://somokon.com/erep/hitcounter.png" align="right" hspace="5" vspace="5">Na pytania, jak się robi taką gazetkę, odpowiedziałem w artykule Jak zdobyć MM. Czyli było o obrazkach oblewanych tekstem i takich tam. Jeśli coś jeszcze nie jest jasne, proszę pytać, a w razie potrzeby uzupełnię ów artykuł.