Hail NWO...

Day 1,145, 19:42 Published in Poland USA by Ariakis
...or not?
Dawno już żadnego arta nie pisałem, a tym bardziej takiego, który w zasadzie miałby jakiś większy wkład w mijające wydarzenia.


Niemniej jednak przychodzi taki dzień, kiedy wypada przemóc wrodzone lenistwo i coś tam skrobnąć. Dziś na tapecie New World Order czyli coś czego wszystkie znudzone dzieci pragną, a co zaczyna przypominać dużą, brzydką kanapkę załadowaną tym wszystkim czego dzieci nie lubią. Anyway będzie ściana, która im bardziej w dół, tym bliższa dnia dzisiejszego.

Co by było nietypowo... wstęp

Gra jest nudna, admini ją psują, czas to zmienić to już niemalże truizmy. Ostatnio do grona truizmów dochodzi hasło 'Polak, Węgier dwa bratanki', które jakoś nie ma dla mnie większego znaczenia w grze - no bo serio, czy kiedykolwiek Węgrzy przychodzili do nas z jakąkolwiek propozycją z porywu serca, a nie skalkulowanego interesu?

Czy podobnie nie jest teraz, gdy Phoenix niby oficjalnie się rozpadł, a najsilniejsze/najaktywniejsze państwa tego bloku czyli Serbia, Węgry, Turcja, Macedonia nie stwierdziły, że pal cześć PHX, wychodzimy ale dalej będziemy podpisywać MPP - jedyne co zyskujemy to pozbycie się balastu państw, które mogą czegoś chcieć od nas elyty eRepa.

A po wstępnie małe ćwiczenie umysłowe...

Zastanówmy się: EDEN do czasu buga z unlimited rank works i pojawienia się tysięcy nowiuteńkich sztabek golda radził sobie nieźle - może poza hiszpanią, która raz to robiła się brazylijsko-francuska, raz na powrót hiszpańska. Do czasu aż w trybie iście ekspresowym odbito niemal wszystkie utracone terytoria, a Polska znalazła się pod ostrzałem francuskich czołgistów w berlinie.

Co interesujące EDEN w okresie zwycięstw pokazał, że jest w stanie zapewnić odrobinę akcji praktycznie każdemu z członków - co niezbyt udawało się Phoenixowi, który w imię elytaryzmu i olewania małych stracił Włochy, Łotwę, Bułgarię i prawie Brazylię (prawie, bo Brazylijczykom jakoś nieśpieszno w PANAMIE zaprzestać walki po stronie Serbii). Co również interesujące w okresie listopada właśnie Węgrzy przyszli do nas z cudowną wręcz ofertą "my, kochający was bracia odpuścimy Francję, której i tak nie lubimy, a wy dacie dam skopać Rumunów. Nie, żebyśmy chcieli tej wojny, nie żebyśmy broń Boże kierowali się RL-relacjami, no ale dajcie nam ich skasować".

W tym czasie również przyszli do Białorusi, dla której podobnoż zrobili wiele dobrego (kto wie dokładnie co) i zaproponowali "wiecie rozumiecie, chcemy zrobić na złość Rumunom i skasować Ukrainę - my dostaniemy surowce, wy nam pomożecie, a potem jak już Wołyń będzie nasz to otworzycie z nami wojnę i sobie go weźmiecie". Białoruś, nie będąca żadną miarą związana w owym czasie z Polską skwapliwie się zgodziła, co zakończyło się m.in. niezbyt miły oświadczeniem polskiego MSZ i zdymisjonowaniem vice ministra Obrony Narodowej, będącego przypadkowo prezydentem Białorusi.

A zaczęło się niepozornie, gdy nie zauważyliśmy, że ktoś podpisał PP

Listopad to również okres redystrybucji surowców i kolejnego modelowania modułu eco. W tym samym czasie Rumunia dostaje baty od Serbii i koniec końców zamyka front, który odbił się pewną czkawką w Rumunii i Chorwacji, podobną na kanałach EDEN, bez wiekszych niestrawności przeszedł w Polsce. Ogółem po nieco gorących dyskusjach ludzie doszli do wniosku, że pal sześć Rumunia będzie klepać Węgrów dla draina, Chorwacja Serbię - będzie ładne 1-v-1 i przynajmniej zaoszczędzimy sobie problemu wyzwalania Rumunii, zamiast tego skupiając się na skasowanej przez Węgrów Ukrainie.

Ukrainę udało się częściowo wyzwolić, niestety większe problemy spotkały BiH, który zjadła Serbia i Chorwację, która straciła część kraju i zainteresowanie serbskiej strony, która mając przyczółek poza rdzennymi i bramę na zachód łaskawie wyszła z propozycją pokoju. Co pewnie mocno by im pomogło w przesuwaniu Słowenii po mapie Włoch. Niestety Chorwaci na ten dil nie poszli - może serbska okupacja części regionów nieco przeszkadzała.

No dobra, zauważyliśmy, ale wciąż uważamy, że lepiej klepać PHX

Mamy wciąż grudzień - w Polsce trwa burza mózgów dotycząca tego jakby tu skasować Serbię, a może jakby tu dostać brakującą gumę. Z racji dosyć kiepskich warunków związanych z serbskimi granicami oraz problematycznym przejściem przez Węgry (w końcu mogli odmówić przepuszczenia nas do funfli na południu, a DoW drogi, zaś NE rzadkie) stanęło na tym, że machniemy Francję.

W EDENie bisiacco powoli zabierał się do rezygnacji - padła więc idea wyboru kogoś, kto ten sojusz może da radę dobić. Traf chciał, że padło na byłego prezydenta Rumunii, który zdaje się 20 grudnia został wybrany Supreme Commanderem, wygrywając bodaj dwoma głosami z ówczesnym Military Commanderem pochodzącym z Łotwy, dobrze znanym niektórym Polakom pod zdrobnieniem KKK. Bogdan_L niestety pod ostrzałem trollingu płynącego w dużej mierze spod niewieścich palców w EDENie zrobił najgłupszą możliwą rzecz i zaczął się bawić w grę, w której nie miał wielkich szans.

Patrz drzewko - chodź pobawimy się w drwala

W zasadzie sama idea podcięcia EDENu poprzez rozkład wewnętrzny może i miałaby sens, gdyby przy okazji budowania podwalin pod NWO okraszanym wymianą płynów ustrojowych z węgierskimi braćmi nie postanowiono iście po polskiemu wskazać społeczeństwu kolejnego celu (kto doszedł do tego momentu i pamięta zadymę i prasową burzę dotyczącą PL i USA z kwietnia 2009 dostrzeże analogię). Ogólnie MPP w EDEN podpisuje się tak, że prezydent/msz dogadują się z prezydentem/msz kraju z którym chcemy podpisać MPP co do terminu, potem idzie info dla kongresu, który grzecznie, jak to robił od miesięcy przegłosowuje. Niestety polski kongres najwyraźniej po raz pierwszy postanowił mieć własne (a może nie?) zdanie i MPP odrzucił.

Wydarzenie to, spotęgowane iście przypadkowym dograniem serii pro-węgierskich i anty-rumuńskich artykułów w ePL spowodowało lekki dyskomfort psychiczny u pewnych osób i lekko niechętną reakcję ze strony wzmiankowanej Rumunii, która jednak w uzgodnieniu ze stroną polską zgodziła się na załatwienie tego we dwójkę, bez mieszania się SC, który bardziej przeszkadzał, niż pomagał, gęsto prowokowany osobami, które czule nazwał 'trollami' i których jakoś nie potrafił zignorować.

Niestety w tajnym głosowaniu kongres doszedł do wniosku, że MPP rumuńskie we Francji się nie przyda, z racji tego, że obrażeni Rumunii i tak nie powalczą, a poza tym 'NWO'. I tak drodzy czytelnicy zbliżamy się powoli do dnia dzisiejszego, choć warto jeszcze nadmienić, że kongres bardzo entuzjastycznie reagował na plan potencjalnego dogadania się z Węgrami i wzajemną kasacją MPP we Francji i Rumunii. Niestety rumuńskie MPP wygasło samo, węgierskie we Francji w sumie też - jak już Polska miała co chciała.

A mogliśmy w zasadzie załatwić to na spokojnie - wychodząc z EDEN, podtrzymując relacje z dotychczasowymi krajami, stopniowo wymieniając MPP i lobbując w ex-Phoenixie, żeby przyszli do nas, zamiast my do nich. Przynajmniej wyszlibyśmy bardziej z twarzą, niż z łatką dżuniora - ale jak to mawiają gdzie człowiek się śpieszy (a w dodatku nudzi)....

Bliżej, blisko - ale jednak wciąż historycznie

Mamy styczeń - opór we francuskim kongresie słabnie, przegłosowywujemy brak NE, najpierw w Polsce, potem we Francji, następnie propozycję pokojową. Z racji opóźnień na linii Polska-Francja MPP z Węgrami trafia się już w kadencji smrtana, którego rząd wprawdzie nie przyznaje się do dogadywania tegoż, ale którego sam szef przyznaje, że brał czynny udział w negocjacjach. Wielotygodniowych, co stawia pod poważnym znakiem zapytania moją pamięć, bo będąc prezydentem sam u siebie, vice u Requela, a nawet vice u StrozeRa ciężko mi przypomnieć sobie kim był smrtan w wzmiankowanych rządach, jak i również od kiedy wiele = około 2-3. No ale może pomyliło mu się ze Słowacją.

Tak bardzo kochaliśmy się z Węgrami

Zanim przejdziemy do jakże burzliwego i obfitego w wycieki summitu słowem podsumowania o miłości polsko-węgierskiej w grze: pominę tutaj wydarzenia historyczne, a wręcz prehistoryczne takie jak polska okupacja Northern Hungary czy węgierski marsz po Wołyniu i Berlinie. Przełom lat 2009/2010 przeszedł pod znakiem wymiany płynów na linii Niemcy-Rumunia - znaczy oni sprzedali Niemcy, my Rumunię.

W 2010 roku dochodziło do zadrażnień mniejszych lub większych - ot. choćby odrzucenie polskiej propozycji pokoju okraszonej dużą sumą golda, utrata RA, utrata HK, doniosłe plany podboju USA przez ich ex-sojuszników i wrogów, mniej doniosłe plany tego samego, których nikt nie brał na poważnie, próba wymiany płynów w myśl której my sprzedalibyśmy Rumunów Węgry sprzedałyby Francję (dwukrotnie!), kasacja Węgier przy olbrzymim udziale Polski. Rozkwit braterstwa przypieczętowany przyklepaniem MPP, dzięki, któremu właśnie mamy niezwykłą okazję ponaparzać się z wieloma z naszych aktualnych sojuszników.

To już prawie dziś - w sumie już przedwczoraj

Ale dobra - do sedna, czyli summitu i ślicznego propagandowego prężenia mięśni przez naszego dumnego prezydenta (szczerze mówiąc współczuję - mógł wybrać drogę na EDEN i MPP z Rumunią ryzykując lincz, mógł wybrać drogę, no, w kierunku wskazującym, że kraj, który od niedawna zalewa nas miłością niczym z M jak miłość jest ważniejszy od zobowiązań - wybrał gorzej).

Po wyborze SC sprawa Polski i Węgier stała się pierwszoplanowym tematem dyskusji - dyskusji, w której avec niespecjalnie uginał się pod ciężarem obrony typu 'ale Węgry są neutralne i ich loffciamy', 'ale Rumunia pierwsza...' 'ale nasza populacja nie chce...'. Jako SC postawił sprawę jasno MPP z Rumunią wraz z odkręceniem całego propagandowego cyrku, wysyłanie wojsk do obrony państw, które zostaną zaatakowane przez Węgry.

Biorąc pod uwagę, że sztuczny i dosyć wyimaginowany konflikt polsko-rumuński został rozdmuchany po naszej stronie i to głównie Polska zaczęła odstawiać szopkę rękoma swoich reprezentantów nie ma co się dziwić, że wyznaczono jasno co Polska jako członek EDEN, którego Traktat złamała ma zrobić by zażegnać wewnętrzny konflikt.

Czyli jak wygląda pierwszy krok quasi-NWO

Konflikt, który wprost niesamowicie służy niby nieistniejącemu Phoenixowi:
- obniżenie obronności członka sojuszu EDEN,
- kampania słoweńsko-serbska we Włoszech (hint - czemu Serbia tak bardzo chce pokoju z Chorwacją?)
- okupacja BiH,
- ofensywa Rosji na Ukrainę,
- wojny turecko-grecka (obecna edycja rozpoczęta przez Turcję), bułgarsko-turecka, macedońsko-bułgarska
- węgiersko-serbskie plany pokochania Rumunii, przy być może aktywnym udziale Rosji i polskich hejterów.

Temu samemu Phoenixowi, który wcale nie bierze pod uwagę przyjaźni z RL, który jak każdy rozumie, że antagonizmy w przeciwieństwie do sympatii nakręcają ludzi znacznie bardziej, kóry jak można wyczytać między wierszami jakoś nie posługuje się we wzajemnych relacjach czczymi zagrywkami emocjonalnymi tylko właśnie pragmatyzmowi i tym współzależnościom, które wypracował w eRepublik. W zasadzie temu już nieistniejącemu Phoenixowi, który wie w jaki sposób kierować propagandę na swoje cele i wie jak korzystać z dyplomacji - dzięki czemu ma szanse wygrać wojnę, której niby nie chce, którą cały czas prowadzi i którą prawie przegrał.

Tak, tu trzeba też poćwiczyć

Tutaj kolejna zagadka - w jaki sposób na już obecnie otwartych frontach zmieni się sytuacja, w momencie, gdy Polska utraci zaufanie EDEN, a EDEN Polski? Komu bardziej sprzyja NWO - swoją drogą niesamowicie wprost śmieszne, gdy polską prasę nawiedza serbsko-węgierska propaganda, Węgry nie opuszczą pragmatycznie Serbii, Serbia Węgier i żadnego ze swoich marionetkowych, jak i bardziej żywych przyjaciół których wyrobiła sobie w grze?

Jak myślicie - dlaczego zawsze sytuacja wygląda tak, że przychodzi exPEACE-Phoenix-exPhoenix do Polski i mówi 'naklepmy temu i temu - w sumie to wasi sojusznicy, ale i tak ich nie lubicie, a my wprawdzie z wami walczymy, ale was kochamy i nie chcemy'. Dlaczego w planach NWO zawsze jest tak, że mający problemy wrogi nam sojusz przyłazi do nas i proponuje jako cel naszych sojuszników, a nie swoich nielubianych braci?.

Koniec końców dlaczego nie zrobić NWO całkiem nowego? Olać przyjaźnie z RL, gry, olać wrogość zrobić losowanie, zamiast tworzyć walec, który jeszcze bardziej znudzi tę grę i w którym to nasz kraj zostanie zeszmacony rękoma znudzonych osób, przy aplauzie społeczeństwa karmionego propagandą?

Dobra - dwa akapity i koniec

Jasne - można robić NWO - tylko można zrobić go myśląc głową, a nie przysłowiowymi jajami i szarżować na oślep, byleby jakakolwiek zmiana była. Można najpierw zapytać się co zyskamy, a co zyskają oni - kto ugra więcej, a kto straci w takim rozdaniu. Można w końcu odbić od argumentów czysto emocjonalnych i mających tyle wspólnego z e-rzeczywistością co ser z księżycem: w polityce nie ma miejsca na przyjaźń - patrząc realnie komu więcej zawdzięczamy, kto zaś przychodził do nas z pustymi obietnicami - na kim możemy polegać bez paranoicznych obaw, że wbiją nam nóż w plecy, a kto już wielokrotnie udowadniał, że interesy własne przedkłada nad 'ukochanych' sojuszników.

I można ten NWO zbudować bez tej cudownie śmierdzącej otoczki, w której szuka się kozła ofiarnego i winnych w każdym poza sobą - jeśli niby jesteśmy tym krajem nr 2 na świecie to zachowujmy się jak na niego przystało, zamiast udawać rozkapryszone dziecko w piaskownicy.
NWO, który nie będzie jedynie zatęchłą kanapką, w której zamiast górnej połowy będziemy dolną i poza tym nic się nie zmieni.