[POW] Pocztówka z Berlina.

Day 757, 12:37 Published in Poland Poland by Polska Organizacja Wojskowa
Kochani!

Serdeczne pozdrowienia ze słonecznego Berlina! Pogoda piękna, słońce świeci, polscy żołnierze weseli i radośni.

Z aparatem w Berlinie:










Ale, ale? Jak to się stało?

Poranek, 755 dzień nowego świata. Budzę się. Właściwie zostaję przebudzona. Po omacku szukając kawy w koszarowej kuchni przeżuwam chlebek Q3. Najchętniej pospałabym jeszcze. Niestety, donośne wrzaski skutecznie mi w tym przeszkadzają. Wyglądam przez okno. Szlag! To Gondziowski przeprowadza poranną musztrę POWu. W pośpiechu zapinając mundur wybiegam na dziedziniec jednostki.

- POWki kochane, znaczy, Wielce Potężni Żołnierze POWu! Nadeszła wiekopomna chwila! Dziś wieczorem nastąpi wyczekiwana ofensywa na Niemcy.

Z tłumu słychać ciche pomruki radości.

- Hip hip – hura! - zaczyna POP3j, co podchwytują wszyscy żołnierze, i już po chwili, niczym banda dzieciaków podskakujemy z radości.

Dowódcy szybko przywracają porządek i rozpoczynają nasz codzienny trening. Po skończonym treningu w mniejszych i większych grupkach idziemy do pracy. Temat rozmów jest tylko jeden – ofensywa na Berlin.

Nadchodzi wieczór. O wiele za wolno, wszyscy wyczekują godziny ataku z zapartym tchem. Matishere spokojnie wydaje broń. Napięcie sięga zenitu. Gdybym miała tipsy, właśnie bym je jadła. Ale nie mam, niestety (mentalna notatka – przed ważnymi atakami zapuszczać paznokcie).

Aż w końcu, wreszcie nareszcie, wybija upragniona przez każdego godzina ataku – 20:55:00 do końca bitwy. Broń niemal sama rwie się do ataku, wykrzesując z siebie gigantyczne ilości obrażeń.

Walczymy! Pierwsze uderzenie! Bum! Drugie: bum! Trzecie, czwarte i piąte! Dmg spada w oczach!

Niestety, to jeszcze nie koniec. Zmęczeni po walce kładziemy się na pryczach, by nabrać sił przed jutrzejszym finalnym starciem.

Następny poranek był wydarzeniem wyjątkowym. Dlaczego? Zdążyłam na trening! Zresztą, wszyscy zdążyli, napięcie przed ostateczną walką wieczorem nie dało nikomu pospać za długo. Przysiad, skłon, pompka. Ledwie zipiemy, ale Gondziowski rzuca jeszcze propozycje porannego meczu piłki nożnej. Gdyby gość nie był naszym dowódcą, powiedzielibyśmy mu kilka ciepłych słów, na temat meczów o 5 nad ranem. Ale jest, więc potulnie staję w bramce.

2 godziny i 5 wpuszczonych goli później dowiaduję się, że mamy rozkaz walki w Peru. Chwila konsternacji – dlaczego? Ale wiadomo – rozkaz to rozkaz.

Pół godziny później siedzimy i z entuzjazmem obserwujemy bitwy. Cyferki dmg troją nam się w oczach, sekundy jawią się godzinami. Czekamy. Trzymamy kciuki. I widzimy jedno – miażdżącą przewagę sił polskich. Dlatego nie musimy się modlić.

Ostatnie sekundy. Koniec. Wygraliśmy! Victoria! W radiu odzywa się hymn Polski.

I tak oto, mili państwo, POW wraz z innymi polskimi żołnierzami zdobył BERLIN! HIPHIP-HURA!

Jak pięknie wygląda Polska powiększona o trzy prowincje! Berlin is burning!

Ale to jeszcze nie koniec dnia. Szybko zgłaszamy się do Ariakisa po broń. Trzeba bronić sojusznika – Argentyna zaatakowała Peru.

Stajemy do walki i oddajemy po 5 strzałów. Mur rośnie błyskawicznie. Bitwa jest zacięta, ale, czy po tak epickim zwycięstwie w Niemczech, może nam się coś dziś nie udać? Nie może. Wygraliśmy. Bo co innego mogliśmy zrobić? 🙂

HAIL POLAND!


Reporterka: Falka1990
Fotograf: BiodroZygmunta

PS Pozdrawiamy również ekipę GROM i PMTF, z którymi przed chwilą udało się odbić Southern Low Amazon 🙂.