"PROLOG"-dział pierwszy, opowiadanie czas zacząć...

Day 3,752, 04:38 Published in Poland Poland by kswr

PROLOG




To był ten dzień. Wszystko miało być idealne dla każdego. Koniec wakacji zawsze coś kończy, a czasami zaczyna. W przypadku Marka i Thoma jak zwykle było inaczej. Wszystko zarazem się zaczęło i skończyło.
 
 
-Hej, stary! Gdzie ty się do cholery podziewałeś? Czekam już od dobrych paru minut!
-Sorry… tak jakoś wyszło. Znasz w końcu mojego ojca. Odwala mu jak zwykle...Że niby chce mi coś powiedzieć, ale nie wie, czy to odpowiedni moment. Mniejsza! Opowiadaj lepiej jak było z Kate! Zaprosiłeś ją w końcu na ,,randkę’’, czy nie?
Thomas jak zwykle nie wiedział co powiedzieć. Sprawy dziewczyn były mu tak obce, jak Markowi algebra. Od ponad 3 lat kochał się w Kate- tej najpiękniejszej i najmądrzejszej. Na szczęście Mark nie miał takich problemów. Wszystkie laski w ich szkole były mu obojętne.
-Wiesz dobrze, że ona nawet nie zwraca na mnie uwagi. Próbowałem zagadać-jak zwykle- ale przy niej-jak zwykle- stał Jackson, który-jak zwykle- stanowi podstawy ideału dla Kate.
-Hahahahahaha… A ty jak zwykle nie odważyłeś się nawet powiedzieć jej zwykłego ,,cześć, co u ciebie’’?
-Weź Mark. Nie nabijaj się ze mnie. A tak w ogóle to musimy się nieźle wysilić, żeby zdążyć do szkoły i to przez ciebie! Więc rusz swoją dupę i jazda!
 Popędzili rowerami ulubionym skrótem przez las. Nie wiadomo czemu nigdy nie mogli uczestniczyć na zajęciach w-f pana Ermsa. Musieli więc się zadowolić. Obydwoje mieszkali w ,,lesie’’ przez co dopiero po paru minutach dotarli pod prywatną szkołę ojca Thoma. Byli w jednej klasie i razem spóźnili się na jedną z ostatnich lekcji w tym roku. Dla ich nieszczęścia była to lekcja z panią Żelazną, która choć bardzo młoda-zaledwie 6 lat temu ukończyła naukę w tej właśnie szkole, podobnie jak z resztą jej rodzice i dziadkowie- strasznie trzymała się regulaminu. Mark i Thomas bardzo chcieli niepostrzeżenie wejść do klasy, ale jak zwykle im nie wyszło. Jeden wpadł na drugiego, wywrócili się, a ich pozycja była bardzo nienaturalna-bo 69-. I zaczęło się.
-Czy ja panom w czymś przeszkadzam?- Odezwała się Żelazna odgarniając niewidoczny pyłek ze swojego szpiczastego nosa.
-Ależ skąd. Tak sobie leżymy i dyskutujemy zaciekle o temacie naszej ulubionej lekcji, Jaśnie Pani.-Odpowiedział jej czystym sarkazmem Thomas. Wtedy cała klasa się zaśmiała, a Żelazna bez słów chwyciła dość mocno jak na kobietę obydwoje spóźnialskich i wyszła na korytarz kierując się w stronę pokoju dyrektora.
-To naprawdę nie jest konieczne… Bardzo panią proszę jest w końcu koniec roku nie może pani sobie odpuścić te głupie kary?- Kłócił się Thom i chyba poskutkowały jego słowa, bo Żelazna przystanęła i patrzyła raz na oczy jednego, a raz na drugiego.
-Słuchajcie mnie-jej ton ani trochę nie zdradzał jej uczuć- nie chce was karać. Zbliżają się wakacje, a ja i twój ojciec-powiedziała patrząc na Thomasa-nie powiedzieliśmy wam jeszcze, że jesteście wyjątkowi. Nie chodzi tu ani o naukę… ani o zachowanie. Wasze matki kazały szkole was wychować do uczestniczenia w innej specjalnej szkole. Nie zdziwiło was to, że ani razu nie uczestniczyliście w zajęciach w-f?
-Co pani ma na myśli?- Powiedział Mark, który był tak samo zmieszany jak jego przyjaciel.
-Wszystkiego dowiecie się u dyrektora.



Część dalsza nastąpi...