"PROLOG"-dział 2 i 3 kontynuacja...

Day 3,754, 02:43 Published in Poland Poland by kswr
Your text to link here... Część pierwsza,poczatki...
Nadszedł czas na ciąg dalszy a więc-

2.
 Szli w ciszy.  Nigdy żaden z przyjaciół nie zastanawiał się dlaczego oboje nie mają mam. Ojcowie podobnie jak oni byli najlepszymi kumplami i często się odwiedzali. Dyskutowali o ,,ważnych’’ sprawach nie dla dzieci. Gdy dotarli pod gabinet zauważyli Kate. Była ubrana w krwisto czerwoną sukienkę i wyglądała, jakby ćpała. Oczy cały czas jej goniły, dolna warga niespokojnie drgała, a jej ręce mimowolnie się wzajemnie pocierały. Przyjaciel Marka przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Kate przez chwilkę spojrzała na Thoma, ale potem odwróciła wzrok. Nagle odezwała się sekretarka i chłopcy weszli do gabinetu. Na skurzanym fotelu w garniturze siedział pan William Arlisun. Dziwne nazwisko jak na dyrektora szkoły… w ogóle dziwne nazwisko. Wszystko stało się dziwne i niezrozumiałe. Mark popatrzyła na przyjaciela i oboje usiedli. Wtedy odezwał się William.
- Witajcie. Wiem, że nie macie pojęcia… chociaż wasza nauczycielka od angielskiego wam chyba już coś powiedziała.-Odwrócił się do Żelaznej- może pani już iść. Dziękuję bardzo.
-Ależ nie ma za co.-Uśmiechnęła się czule do chłopców i wyszła.
-Tato co się dzieje?!-Zapytał zdenerwowany Thom. W gabinecie nikogo już nie było, więc dyrektor odsłonił swoje prawdziwe oblicze.
-Jasne, że nic ważnego. W sumie to gówno. Słuchajcie mnie obydwoje.-Pochylił się nad blatem swojego biurka i zacisnął pięści.- Od dzisiaj, a w sumie to od dłuższego czasu, bo kilku lat, wasze życie ulegało pewnych zmian. Zauważyliście pewnie jak wiele was różni.-Mark już miał coś powiedzieć, ale ojciec Thoma mu na to nie pozwolił.-Przyjaźnicie się wiem, ale to o niczym nie świadczy. Powiedz mi Mark, wierzysz w Boga? Trójcę Świętą? A może wyznajesz jeszcze jakąś inną religię?
-Jestem chrześcijaninem, ale co to ma do rzeczy?
-A to, że wszystkiego co was nauczono o waszej religii i innych wszelakich wierzeniach to gówno prawda- Uśmiechnął się sarkastycznie i prychną.- Żadna z nich nie jest prawdziwa. Tak, tak wiem, myślicie pewnie, że mi odbiło, ale zanim coś powiecie musicie wiedzieć kim były wasze matki, dlaczego nie żyją i…
-…I dlaczego wasi ojcowie od zawsze was okłamywali- Zza drzwi wyłonił się ojciec Marka. Teraz oboje chłopców byli tak zmieszani, że nie mogli nic powiedzieć i siedzieli w ciszy.
-Witaj *amice. Właśnie zacząłem objaśniać im o co chodzi.
-Oj, to nie przeszkadzam! -Powiedział po czym usiadł zadowolony, że nie musi nic mówić.
-A więc- Kontynuował pan Wiliam.- zacznijmy od podstaw. Jak wiecie z bajek na świecie żyły kiedyś smoki. Hahaha… Teraz wiecie, że było tak naprawdę. W skrócie. Na początku światem rządziły tylko 4, ale z powodów niechcianej i najmłodszej siostry, władcy musieli połączyć siły i stworzyć jeden wielki Wszechświat zdolny obronić się przed Ciemnością. Wszystko szło dobrze, póki smoki nie zaczęły dostrzegać wielkich otchłani różnic pomiędzy nimi. Dwie najpotężniejsze smoczyce zainteresowały się nami- ludźmi. Reszta Potężnej Czwórki nie mogła tego zaakceptować i zamieniła swoje siostry w kobiety… Piękne kobiety, a ja i twój ojciec… No wiesz. Byliśmy młodzi i głupi…
-Chyba nie aż tak młodzi.- Wtrącił Mark- Przecież wy macie po 40 lat!
-Przykro mi synu. Tak naprawdę mamy po 2 968. Tak dokładnie tyle.- Uśmiechnął się Alexander.- 
*łac. Mój przyjacielu.
Wiem  nieprawdopodobne. W tym świecie, zresztą jak się dowiesz nic nie dzieje się bez
nieprawdopodobne. W tym świecie, zresztą jak się dowiesz nic nie dzieje się bez określonego
celu. Wasze urodziny były nie zwykłe. Nie było brzuchów, ani porodów. Był błysk i nagle się pojawiliście. Tak z niczego.
-Tato! Co ty mi pierdolisz do cholery!?
-Spokojnie. Jeszcze nie skończyłem.- Powiedział spokojnym tonem ojciec Marka.- Musicie wiedzieć, że jesteście nieśmiertelni. Wasze życie się nie zaczęło więc i się nie skończy. Czas wystawi was na próby i dokona wyboru, czy zostaniecie w ludzkiej postaci, czy przeistoczycie, powtarzam PRZEISTOCZYCIE się w smoczki. Jeszcze tego nie wiecie, ale chociaż jeden z was będzie musiał nim zostać. Ciemność się zbliża i ma wielki apetyt na Wszechświat, a zwłaszcza na Ziemię, bo to WY na niej żyjecie.


…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….
                                                 
3.
-Uciekaj! Już!
- Nie ma mowy, nigdy nie cię nie zostawię siostro!
 Stały obie na krawędzi Otchłani broniąc siebie nawzajem. Nie wiedziały co się stanie. Nikt nigdy nie wrócił z Czeluści. Obie się bały, ale nie miały wyjścia.
- Katrin! A jak my im powiemy co się stało? I kogo naprawdę mają się obawiać?
- Nie wiem Melisso. Musimy spróbować później…- Uderzyła monstrum potężną kulą ognia wyłaniającą się z jej rąk.- No wiesz, jak za dawnych czasów…
 Obie były już na skraju wyczerpania. Ledwo co mogły mówić.
- Myślisz o telepatii?- Powiedziała kobieta tworząc z niczego ostrze lodu i rzucając nim w potwora.- Nie jestem przekonana, czy nam się uda… Nie mamy dość mocy, a jeszcze po tym…- Spojrzała na Otchłań- No nie wiem.
-Musi. A teraz gotowa?
-Nie…!
-Skaczemy!
 Chwyciły się na ręce i zniknęły. Słychać było tylko echo ich krzyków.



Dla tych którym sie podoba ciag dalszy nastąpi...