Intruz - część 3 - UPDATE - link do cz 4. i ostatniej ;)

Day 2,368, 08:08 Published in Poland Poland by Yarpen

Link do części czwartej na końcu!
GAMEDEC (skrót od game detective) to zawód przyszłości, wykonywany przez Torkila Aymore'a - głównego bohatera uniwersum wykreowanego przez pisarza SF Marcina Przybyłka (http://www.gamedeczone.com/index.php?strona=gamedec). Poniższe krótkie opowiadanie to tzw. fan fiction - napisane przeze mnie kilka lat temu.


Część 1
Część 2
A poniżej część trzecia - co oznacza zamknięcie konkursu na rozwiązanie / alternatywne rozwiązanie😉
Dzięki za suby 😉
----
GAMEADMIN: Intruz - część 3

Najlepszym zakątkiem do uspokojenia myśli wydawał mi się dach biurowca Korporacji. Oficjalnie nie wolno było tam wychodzić, ale było to dość popularne miejsce dla wtajemniczonych, z naprawdę fajnym widokiem na Warsaw City. Nawet w tej chwili jakiś nieznany mi z firmy blondyn w ciemnych okularach próbował się opalać na kocyku. Pooglądałem sobie panoramę miasta, zjechałem na parter, zrobiłem krótki spacer po otaczającym biurowiec parku. W międzyczasie sprawdziłem przez interkom czy gamedec zrobił jakieś postępy. Stella zeznała, że nie, że chyba powoli się poddaje, za to nasz gość siedzi spokojnie, rysuje coś w piasku, nieregularnie zmienia postać i sprawia wrażenie jakby mimo wszystko nieźle się bawił. Kilku innych graczy, nie będących gamedecami, również na własną rękę próbuje odkryć jego cheat. Wracając do biura postanowiłem wjechać jeszcze na chwilę na dach. Warsaw City po zachodzie słońca wyglądało absolutnie hipnotycznie, z milionem migających światełek. Po chwili zauważyłem, że cholerny blondas nie dość, że nadal niby się opala, choć zrobiło się ciemno, to na dodatek chyba nie zmienił pozycji przez ostatnią godzinę. Tknięty niejasnym przeczuciem spojrzałem na wyświetlacz interkomu. Zakłócenia sygnału były tak duże, że nie miałbym szansy skontaktować się ze Stellą. Ostrożnie podszedłem do typa żeby się upewnić, że oddycha i żyje. Zamiast go budzić, zjechałem do magazynu ze sprzętem i pięć minut później miałem już pierwsze informacje.
Facet siał różnego rodzaju emisjami jak zepsuty nadajnik. Od pola elektromagnetycznego, przez niewidzialne zakresy światła i dźwięku aż do promieniowania radioaktywnego i wiązek cząstek elementarnych. Niektóre odczyty sugerowały, że to, co wysyłał to nie zakłócenia ale regularny sygnał „czegoś”. Przyszło mi do głowy, że skoro cały istniejący w serwerze korporacji świat Ancient Village jest emitowany do końcówek graczy przez antenę na dachu, to wprowadzenie właśnie tam dodatkowego sygnału mogłoby pozostać niezauważone przez operatora. Podręczny laptop podłączony bezpośrednio do anteny pokazał, że miałem rację. Gość dodawał do sygnału Korporacji własny kod – siedzącego na drodze Hindusa, rycerza czy kogokolwiek – po czym z nanosekundowym opóźnieniem wysyłał coś w rodzaju anty-sygnału, przywracającego poprzedni stan świata. Nie miałem pojęcia jak to robi, ale z pewnością nie mógł dorównać mocy komputerów Korporacji, stąd zdarzające się niedokładności, jak unoszenie się nad ścieżką zamiast stanie na niej. Teoretycznie nie do wykrycia przez administratora, cholernie niebezpieczne dla innych Graczy ze względu na możliwość ingerencji w ich pamięć.
----
CZĘŚĆ CZWARTA TUTAJ
Niemniej będzie mi miło jeśli pomożecie mi zbliżyć się do magicznej liczby
1000 subów