[Bez komixu...] Moja Niezależna Polska. Część 2.

Day 1,244, 05:48 Published in Poland Poland by Sollf

Zapraszam was Kochani do lektury kolejnej części relacji z czasów mojego prezesowania w Niezależnej Polce. Jeśli przegapiliście 1 odcinek, to zapraszam was tutaj. Nim jednak przejdziemy do dalszej części programu, parę informacji od autora.

Niezależna Polska w top 10
Dziękuje wam! Dziękuje wszystkim nowym graczom w NP i wszystkim starym którzy postanowili wrócić. Po tych wszystkich ciężkich chwilach w partii nie ma naprawdę lepszego widoku niż NP ponownie w Top 10. Co będzie dalej? Nie wiem. Trzymam za was kciuki! Jeśli wy nie dacie rady, to kto?

Swoją drogą. Na sprawę zwrócił już uwagę u siebie LeoVince. O tutaj. A wiecie na co ja zwróciłem uwagę? Leoś ma więcej subów niż ja 🙁

Nie będę prezydentem...
Dzięki za słowa zachęty w PM'kach, ale naprawdę nie ma mowy. Niedawno w wyniku współrzecznikowania w rządzie wróciłem do gry i powoli znów zaznajamiam się ze zmienionymi zasadami. Może za jakiś czas, jak starczy mi cierpliwości podejmę próbę zdobycia tego „ostatecznego” medaliku. Póki co jednak nie ma o tym mowy. Ze względu chociażby na szacunek do was. Sam nie mam tyle czasu, ani chęci żeby być w stanie poradzić sobie z takim nadmiarem obowiązków. Zresztą, gdzie mi tam do Pierra...

Niemniej, miło mi. Dzięki za słowa zachęty. Mam nadzieje, że Niezależna Polska jeszcze nie raz zaskoczy ePolskę prezydentem. Niekoniecznie mną.

Wracamy do programu...
Jak może pamiętacie ostatnio skończyłem swoją historię na chwilę przed objęciem mojej pierwszej prezesury w NP. To były pełne napięcia czasy. Lunarek darł koty z Armenem, które ostatecznie doprowadziły do jego rezygnacji z kolejnego kandydowania. Wobec tego Armen stwierdził, że sam będzie kandydował na stanowisko prezesa partii. Nie było to w smak wszystkim w NP. Wiele osób miało mieszane uczucia co do takiego prezesa. Niektórzy, więc zaproponowali moją kandydaturę na stanowisko partyjnego primus inter pares (a uczcie się łaciny dzieci drogie). Nie miałem pojęcia co z tym zrobić... Nie zrozumcie mnie źle. Nie ma nic fajniejszego w tej grze jak ktoś Ci mówi: „Tak, właśnie Ty dasz radę. Nadasz się!”. Szczególnie jeśli powtarza Ci to kilka osób. Tylko, że nie bardzo chciałem mieszać się w tę sytuację z Armenem, który będąc „współzałożycielem partii” atakował tą pozycją każdego kto miał inne zdanie.

Z tym współzałożycielstwem sytuacja była ciekawa. Jak większość z was pewnie wie twórcą partii jest Kasperski. To on stworzył najpierw Lepszy Świat. Bodajże 3 partię w ePolsce, która potem stała się Niezależną Polską. Gdzieś w międzyczasie dołączył Armen, który na jakimś etapie w statucie partii zagwarantował sobie praktycznie decydujące danie o wszystkim dzięki roli „współazłożyciela partii”. To nie moje czasy, nie pamiętam i nie mi oceniać. Lecz to był prawdziwy kołek w dupie dla prezesa który nie zgadzał się z Armenem. Bądź co bądź posiadającym twardy i nieustępliwy charakter. Zresztą nieważne.

Chwilę po ogłoszeniu kandydatury Armena partyjniacy spotkali się na kanale zarządu żeby przedyskutować sprawy partyjne. Taka ostatnia próba naprostowania wszystkiego. Załagodzenie sporu Lunarek – Armen, która skończyła się... Olbrzymim fochem obydwu Panów, którzy stwierdzili, że nie będą prezesować. Ergo naturalnym kandydatem na prezesa zostałem ja. Z czym zresztą pogodziłem się dość szybko i wszedłem w swoją nową rolę. Mój art wyborczy z tamtego czasu możecie podziwiać tutaj. Co ciekawe, do dzisiaj w partii używa się czasem określenia El Prezeso. Tylko jednak nieliczni już pamiętają, że w pierwszej wersji komixu była literówka, dzięki której wypowiedź prezesa brzmiała: „El Prezeso nie wzbacza!”. Wielkie dzięki wszystkim tym którzy w czasie mojej prezesury ciągle wypominali mi ten błąd. Co ja bym bez was zrobił.

Wygrałem oczywiście bez problemu. Na tym etapie byłem już całkiem rozpoznawalnym graczem w samej partii jak i poza nią. Zdobycie nowego stanowiska nie było, więc większym problemem. Czym innym było sprawowanie go. Na początku, mówiąc kolokwialnie, chciałem zrobić wszystkim dobrze (a miejcie pożywkę trolle!). Lubiłem Lunarka i w większości przypadków zgadzałem się z jego zdaniem. Nie chciałem jednak wszczynać awantury z Armenem, który w tym czasie na każde wspomnienie nicku na L chyba wyrywał sobie włosy. Jednocześnie nie miałem doświadczenia na tym stanowisku. Nie byłem tym starym betonowym wygą* jakim jestem teraz, który z łatwością porusza się w sieci niewidzialnych układów jakie panują w ePolsce (lol). Wielokrotnie potrzebowałem rady starszych i bardziej doświadczonych graczy. Z tego powodu napierałem na Armena żeby Lunarek też był członkiem zarządu, a w statucie pojawiła się instytucja byłego prezesa. Jego przywilejem byłoby miejsce w zarządzie przez miesiąc, zaraz po swojej kadencji i funkcja doradcza dla nowego prezesa. Oczywiście nie było to w smak jednemu z współzałożycieli. Nie spieszyłem się jednak. Myślałem, że wszystko uda się jakoś naprostować prędzej czy później. Do czasu.

W czasie mojej prezesury partia ciągle była kojarzona z PPP. Zresztą nic dziwnego. Mieliśmy z nimi dobre stosunki. Natomiast Zbychoo, który był ważną figurą w partii, zawsze potrafił się z nimi ugadać. Większości jednak się to nie podobało. Praktyki stosowane w PPP były i pewnie są dla nas godne pożałowania, a Mix jest jedną z najgorszych rzeczy (rzeczy?) jaka spotkała ePolske (aczkolwiek to już moje prywatne zdanie - pozdrowienia Mixiu).Chciałem więc powoli odciąć się od PPP i rozpocząć współpracę z PWL. Partią z którą nigdy nie mieliśmy żadnych zatargów, a jej członkowie nigdy nie nazwali mnie gównem (pozdro Mixu – jak szaleć to szaleć).Sprawa jednak nie była taka prosta. Po pierwszej rozmowie zarządów czułem się zwyczajnie zagubiony. Gracze z PWL (przepraszam, nie pamiętam dokładnie w jakim składzie się spotkaliśmy) bez problemu potrafili mnie przegadać i narzucić swoje zdanie. Zwyczajnie w tym czasie mieli więcej doświadczenia niż ja. A zarząd w NP? W tym czasie do najbardziej pomocnych nie należeliście, Panowie. No moją prośbę w dalszych rozmowach uczestniczył też Lunarek, który mówiąc najprościej ogarniał sytuację. Efekt? „NP i PWL dla dobra ePolski!” - przeczytajcie sami. Drugim, mniej widocznym efektem dla ePolski było obrażenie się Armena na mnie, które poskutkowało jego nie odzywaniem się do mnie. Chyba już do końca mojej 1 prezesury.

Ale ten okres to nie tylko konflikty w partii. To wysyp nowych i wspaniałych graczy. Czareqq, który szybko został rzecznikiem partii. Zawsze chciał trochę za dużo i szybko się denerwował, ale to chyba on zawsze najbardziej martwił się o partię. Karamon, ambasador w eFinlandii. Spokojny i zawsze twardo trzymający się swojego zadania. LoveHipHop, pełny entuzjazmu i należący do bardziej rozbrykanej części partii. Qazinow, snujący tajne plany stworzenia komórki szpiegów w NP (ale zarząd mu nigdy nie pozwolił). PlkJaszczur, który w sumie nigdy nic nie zrobił, ale zawsze był z Tobą ubaw (jest)! I inni oczywiście: blacksider, pepeeit, sokolski, PrzemoC, deffekt (którego w skrytości mego serca na swojego następcę typowałem... o czym więcej next time)... Przepraszam, że wszystkich z was już nie pamiętam. Śmiało wypomnijcie mi w komentarzach.

Ten czas to też początki działalności Kewalsa. Młodego gracza w NP, który dziś jest prezesem partii. Dzięki Ci wielkie, że jesteś. Nawet nie wiesz jak miło widzieć, że dalej coś się w mojej... znaczy teraz już w Twojej partii dzieje 🙂

Ciąg dalszy oczywiście nastąpi. W nim o Kabie i jego próbie przejęcia partii. Odejściu Vidarxa i powstaniu Formozy (późniejszej Marynarki Wojennej), mojej 2 kadencji i... odejściu z gry na dość długi czas.

Ps. Artykuł oczywiście dedykuje anglovowi 🙂

*Pozdrawiam Taczer która dzisiaj stwierdziła, że przecież jestem betonem już...