[Bez komixu...] Moja Niezależna Polska. Część 1.

Day 1,234, 13:38 Published in Poland Poland by Sollf

Tak trochę od dupy strony zacznę, bo: dziękuję. Dziękuje wszystkim tym którzy razem ze mną i bez mnie brali udział w tworzeniu Niezależnej Polski. Jestem pewien, ze gdyby nie wy nie udało by się nam razem osiągnąć naszych sukcesów i dobić do wspólnych porażek. Jedne i drugie były i ciągle są elementem tej gry. Dziękuje wam za nie. Jesteście super.

Wiem, że kilka osób w partii coś teraz próbuję z nią zrobić. Będę z wami cokolwiek postanowicie, ale sam już nie mam siły ciągnąć tego w takim stopniu jak kiedyś. Przepraszam. Wspomogę was jak mogę i mam nadzieje, że dacię radę. Szkoda, że nie możecie na mnie już liczyć jak kiedyś.

Przepraszam też was. Armen wiele razy niepotrzebnie kłóciliśmy się o bzdury zapominając, że chcemy ostatecznie tego samego. Nasze spory często dzieliły partię zupełnie niepotrzebnie. Przepraszam Szfecki. Zbyt ostro zareagowałem. Mogliśmy to inaczej rozegrać. Niezależnie od tego jak się wszystko skończyło to moja wina. Ja powinienem z Tobą pogadać jak zostałeś prezesem.

Ale przejdźmy dalej. Ten art, to moje luźne wspomnienia z czasów prezesowania i bycia w NP. Czyli właściwie z dwóch okresów przypadających na: marzec - kwiecień 2010 (bodajże) i okolice października 2010. W tym drugim nie byłem formalnie prezesem partii. Funkcję ten pełnił Lunarek, aczkolwiek ja zakulisowo pociągałem za sznurki. Taką zresztą miałem umowę z Lunarkiem. A po doświadczeniach pierwszej kadencji nie chciałem sam wstępować na stanowisko prezesa.

Zacznijmy jednak od początku. Moja postać urodziła się 16 października 2009 roku, czyli 666 dnia nowego świata (dobry znak, nie?). Przez dłuższy czas dwukliczyłem i nie zamierzałem angażować się w działalność prasową, czy polityczną. Starczało mi bicie od czasu do czasu i prowadzenie w szczytowym okresie 2 firm. A co do bicia, były to piękne czasy prezydentury Andrew6w6, czyli małego-wielkiego ataku na Litwę. Chyba już nigdy potem nie czułem takich emocji przy jakimkolwiek ataku ePolski. Szczerze dziś już ten element gry wydaje mi się strasznie powtarzalny i nudny. Stąd moja niska siła, którą przerażam wszystkie grupy bojowe oferujące mi wejście w szeregi. Ale nieważne. Moja aktywność polityczna rozpoczęła się w... partii komunistycznej. Nie pamiętam przez kogo prowadzonej i kto w niej był. Dostałem się do niej przez pm i długo miejsca nie zagrzałem wobec braku jakiejkolwiek w niej aktywności. Ta mała przygoda była jednak impulsem. Zacząłem szukać partii dla siebie. Ważne był dla mnie dwie rzeczy: możliwa zbieżność z moimi przekonaniami w realu i pozycja partii. Nie chciałem wstępować do dużej partii z top5. Chciałem taką z top10 z którą będę mógł zasmakować smaku wejścia do grona największych...

W rzeczywistości jestem studentem stosunków międzynarodowych (już niedługo) i pracuje jako grafik komputerowy (co oczywiście ma swój głęboki sens). Moje przekonania są raczej centro prawicowe, aczkolwiek lubię myśleć: nieważne prawo, czy lewo... byle do przodu. Niezależna Polska była i jest partią centrową, była w top6, wiec miała zadatki. Wszystko to czego oczekiwałem. Dostałem jednak więcej. W pierwszych dniach mojego bycia w partii poznałem wielu wspaniałych graczy, którzy odbili swoje piętno na tej partii. MrEgg (pierwsza poznana osoba), Armen, Vidarx, Lunarek, Zbychoo, Szfecki, Anike8 to osoby bez których nie jestem w stanie sobie wyobrazić NP. Chociaż wielu z was nie uczestniczy już w życiu partii, to dla mnie zawsze będziecie jej kwintesencją. To był naprawdę super czasy. Vidarx na szczytach swojej aktywności erpowej bił pewnie Leosia o głowę jeśli chodzi o pm'ki (ale bez brudnych zagrań z spamowaniem innych partii). Zbychoo jak nikt inny potrafił zająć się zaktywizować nowych graczy, by poznali meandry gry. MrEgg zawsze poważny i zdystansowany dyscyplinował zbyt krzykliwych. Lunarek sprowadzał partię na bardziej libertyńskie (zresztą był wtedy prezesem) tory. Szfecki rozbawiał ludzi swoim tygobzikiem, a Armen przypominał kto tutaj jest założycielem partii. A Anike? Ta zawsze pomocna, trochę narzekła i straszyła odejściem, ale jak trzeba było to zawsze pomogła. Oczywiście byli też inni. Ci którzy dołączyli mniej więcej wtedy kiedy ja, ale tyć później. Qlawy, plkJaszczur, Sokolski, Kozak i inni. Nie dam rady wymienić waz wszystkich, ale pamiętajcie, że dla mnie Wasza rola w tworzeniu NP jest równie ważna.

Poza wspaniałymi ludźmi ten okres był zabawny z jeszcze innego powodu. Starsza cześć partii uważała, że NP idzie ku dołowi i marne są szanse na szybkie jej podniesienie. Z drugiej strony tacy gracze jak Vidarx, Lunarek i ja chcieliśmy robić co się dało żeby rozruszać partię. Ponadto w tym czasie rysował się też inny konflikt. Zbychoo popierający naszą współprace z PPP, trafił na godnego przeciwnika w postaci Lunarka. Ten uważał, że jako partia powinniśmy iść drogą samodzielną, poprali go zresztą w tym młodsi gracze. W tym wszystkim był jednak jeszcze Armen. Współzałożyciel partii nie tolerował w tym czasie Lunarka i drogi w jaką prowadzi on partię. Ciągłe konflikty psuły atmosferę w partii i blokowały rozwój.

A ja? Gdzie w tym wszystkim byłem? Starałem się póki co być na uboczu. Robiłem swoje. Będąc w partii postanowiłem rozpocząć działalność prasową. Na początku samym wcale nie były to komixy, z których chyba jestem najbardziej znany w ePolsce. Jak spojrzycie na moje pierwsze arty, to zauważycie, że starłem się poruszać, moim zdaniem, poważne kwestie. Co prawda byłem trochę zawiedziony niskim odzewem, ale ciągle miałem nadzieje, że uda mi się przebić.

Do czasu pierwszego komixu. Ten powstał w czasie wyborów kiedy partie z rąk Lunarka próbował przejąć niejaki Klacia. O dziwo te koszmarne dzieło wywołało pewien entuzjazm w partii. Efektem tego były dalsze komiksy, porzucenie kariery pismaka i... bądź co bądź wzrost mojej rozpoznawalności w samej partii. Od tego już krok był do mojej prezesury, do której wcale się nie paliłem. Jednak w drastycznej sytuacji konfliktu Armen vs Lunarek byłem chyba kompromisowym kandydatem, którego akceptowała większość. Zresztą po wielkiej kłótni i zapowiedzi odejścia Armena z partii i wcześniejszej rezygnacji z kandydowania Lunarka nie miałem w sumie już wyboru.

Ale o tym w kolejnej części. Chyba, że mnie wygwizdacie i powiecie, że się nie podoba 😉

Ps. Tekst ten dedykuje anglovowi 🙂